Komentarze: 4
Pewnego dnia Tygrysek dostał sms'a od Pantery ze
jest w szpitalu. Zadzwonił Do Kubusia i poszliśmy do
niej. Całą drogę zastanawiałyśmy się co jej jest.
Zastanawiałyśmy się w którym w ogóle jest szpitalu.
Pantera nie odpisywała nam na sms’y bo miała
wyłączony tel. i pierwszą myślą co nam się skojarzyło
to było ze ma wyłączony tel. bo leży na intensywnej
terapii obok kogoś z rozrusznikiem serca.
Zdecydowaliśmy się wejść do szpitala dla dorosłych..
oczywiście nie miałyśmy obuwia specjalnego.
Więc oczywiście bystry pomysł może ze śmietnika
wyciągniemy te bambosze...ale zrezygnowałyśmy =].
Z obawy o zarażenie się{bo głośno wtedy było
o ptasiej grypie} a Pantera podawała właśnie takie
objawy. Chodziłyśmy po szpitalu z kurtkami na ustach
aby nie dychać bakterii. Wchodziłyśmy do każdej
sali szukając koleżanki. Nie mogąc się wyprostować
z łachu z naszego dziwnego zachowania.
Wiedziałyśmy jednak, ze dalsze szukanie Pantery
po salach nie miało większego sensu, bo sal było
zbyt dużo.Postanowiłyśmy zapytać pielęgniarkę,
o to gdzie leży nasza biedna, schorowana koleżanka.
Idąc dalej korytarzem zobaczyłyśmy rozmawiającą
pielęgniarkę, podeszłyśmy troszkę bliżej i grzecznie
czekałyśmy aż skończy... ale najwyraźniej kobieta
z którą rozmawiała nie miała zamiaru kończyć rozmowy.
Patrzyłyśmy raz na siebie potem na pielęgniarkę,
przysuwając się coraz bliżej rozmawiających.
Po około 5 minutach kobiety skończyły rozmowę
i kiedy pielęgniarka miała juz odejść Puchatek
głośno krzyknął "przepraszam". kobieta
zatrzymała się, a my szybko do niej podeszłyśmy
z zapytaniem o naszą chorą Panterę.
Dalej...Pielęgniarka oświadczyła z lekką nutką
przerażenia że zna Panterę i kazała nam iść ze
sobą do "gabinetu" i zadzwoniła do drugiego
szpitala z zapytaniem czy nasza Koleżanka tam leży.
Odpowiedź była twierdząca wiec poszłyśmy do
szpitala obok. Wchodząc po schodach doszłyśmy
do drzwi i.. patrzymy a tam domofon.
Popatrzyłyśmy się na siebie. Chwilowa sprzeczka
kto dzwoni i mówi. W końcu zadzwoniłyśmy i Pani
nam otwiera drzwi. Żeby nie było za łatwo nie
umiałyśmy tych drzwi otworzyć. Bo jakoś
ciężko działały.... Weszłyśmy i powędrowałyśmy
do Sali w której leżała Nasza Koleżanka...